giovanni prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowe przygody archiwisty z Prus Królewskich

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2010

Dystans całkowity:1268.64 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:48.79 km
Więcej statystyk

Do pracy - rekord na góralu!

  • DST 25.10km
  • Sprzęt 26''
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 12 maja 2010 | dodano: 12.05.2010

Do pracy w 29 min 07 s. Rekord na góralu!!!
Dziś jeszcze trochę pokręcę!



Praca a potem Gdynia

  • DST 44.54km
  • Sprzęt 26''
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 11 maja 2010 | dodano: 11.05.2010



HARPAGAN + pobicie rekordu życia- 199 km

  • DST 199.00km
  • Sprzęt 26''
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 maja 2010 | dodano: 08.05.2010

Czas od 4.30 do 19.38.
Harpagan + dojazd na (18.47 km) i powrót z (25 km).
44 punkty.
Na razie piszę tyle bo zaraz idę spać.
pozdrawiam!



ps.
Chwilowe 1-sze miejsce ;)


Kategoria Dystanse: 200 km

Praca + przedharpaganowe ratowanie roweru

  • DST 32.22km
  • Sprzęt 26''
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 7 maja 2010 | dodano: 07.05.2010

1. Kolejny sukces. W pracy po 30 min. 28 s.!
2. Pogoda nastraja optymistycznie. Rano mgła, koło domu umiarkowana, na górze już całkiem spora. Podczas powrotu padało, podczas jazdy na serwis mgła, teraz pada...



Majowe wychodne - Toruń- Laskowice Pomorskie przez średniowiecza czar

  • DST 92.19km
  • Sprzęt 26''
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 3 maja 2010 | dodano: 04.05.2010

Trasa:
Toruń- Barbarka- Zamek Bierzgłowski- Chełmno- Świecie- Laskowice Pomorskie, większość pokonana w dużym lub średnim deszczu.

Na dobry początek dnia zrobiliśmy sobie zdjęcie z pruskim sępem. Potem śmignęliśmy do Barbarki. Jest to ładny kawałek lasu gdzie wypoczywają sobie mieszczanie. Niestety w pobliżu Niemcy rozstrzelali kilkuset Polaków w 1939 r. Pomnik tam ustawiony robi wstrząsające wrażenie...
Jechaliśmy czerwonym szlakiem rowerowym na Chełmno, zwiedzając po drodze zamek Bierzgłowski. Piękny ogród na wewnętrznym dziedzińcu kojarzył mi się z bukowińskimi monastyrami.

Na wlocie do Chełmna deszcz był taki, że prawie nic nie było widać, ale w samym mieście zelżał na tyle, że można było trochę pozwiedzać i porobić zdjęć. Potem przeprawa we mgle przez most na Wiśle i zwiedzanie Świecia.

A na koniec walka z czasem i dzika jazda do Laskowic Pomorskich, żeby zdążyć na pociąg. na peronie byliśmy 3 minuty przed pociągiem.
PKP jak zwykle nie stanęło na wysokości zadanie i jechaliśmy napchanym pociągiem. Moje plany żeby się przebrać w suche rzeczy i najeść poszły się. Na pocieszenie spotkaliśmy w nim znajomych, którzy też rowerkowali sobie po Borach w majowe wychodne. Po 22 dojechaliśmy do Gdyni i nie widząc nic, z powodu ciemności, deszczu i zaparowanych okularów ruszyłem do domu.
Podsumowując- bardzo udana majówka! Uwielbiam podróże przez różne krainy. Tu po półtora dnia w lasach wyjechaliśmy na rolnicze Kujawy, a ile miasteczek i zabytków zobaczyliśmy po drodze!



Majowe wychodne- z Borów do Torunia

  • DST 109.87km
  • Sprzęt 26''
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 2 maja 2010 | dodano: 04.05.2010

Zostałem obudzony przez dotkliwe zimno i śpiewające ptaki. Czas chyba sprawić sobie lepszy śpiwór.
Ze Świtu lasami na przeprawę promową do Koronowa. Zaczęło się od powtórki z Czarnej Hańczy kiedy ruszyliśmy szlakiem pieszym wzdłuż Brdy. Jak każda przeprawa, ta też zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Potem zwiedzanie Koronowa. Pierwszy raz widziałem w naszych okolicach (bardzo szeroko pojętych) synagogę. W 1938 r. została ona odkupiona przez towarzystwo gimnastyczne Sokół i dlatego Niemcy jej nie zburzyli podczas okupacji. Niestety nie zobaczyliśmy kirkutu. Ale w drodze na koronowski most kolejki wąskotorowej była fajny widok na klasztor w którego części obecnie znajduje się więzienie. Jazda rowerem po tym moście była niezłym przeżyciem, powoli zaczął wracać lęk wysokości.
Z Koronowa udaliśmy się do Fordonu, przejechaliśmy przez to blokowisko i przeprawiliśmy się mostem przez Wisłę. Most bardzo ciekawy, niestety bez takich łuków jak te z Norwegii. Za to był widok na Stary Fordon- kościół neogotycki i jakoś klasycystyczny/barokowy i na klasztor przerobiony na ...więzienie. Po drugiej stronie Wisły wpadliśmy na 30 kilku km szlak rowerowy do Torunia, który przez większą część prowadził przez kujawskie wioski i pola. Był to prawdziwy wyjazd z lasu.
W Toruniu byliśmy pod wieczór, niestety ominęliśmy Stare Miasto i pojechaliśmy prosto do naszego schroniska, które znajdowało się w Forcie nr VI, jednym z fortów, które otaczają miasto.
Był to chyba mój drugi najlepszy nocleg pod dachem. Schronisko to jedno ze skrzydeł twierdzy, cały poziom pierwszy i poziom niżej dostępny dla turystów. Noclegi w salach koszarowych, piętrowe, skrzypiące prycze. Klimat tam jest. na dodatek byliśmy sami w 3kę w sali przeznaczonej dla 20 kilku osób i mogliśmy rozwaliliśmy się bez problemu z naszymi szpargałami. 110 km na liczniku i 3 specjale zapewniły głęboki sen.



Majowe wychodne - Bory Tucholskie

  • DST 55.33km
  • Sprzęt 26''
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 1 maja 2010 | dodano: 04.05.2010

Najpierw jak zwykle przeboje z PKP- mimo majówki nie podstawili dodatkowych składów i trzeba było walczyć o miejsce dla rowerów. W Tczewie szybka przesiadka połączona z bieganiem po peronie- nie ma jak to biec w jednym ręku prowadząc rower a w drugim trzymając 2 duże sakwy. Przy szynobusie do Rytla krótka kłótnia z kierownikiem tej maszyny i ze współpasażerami, którzy myśleli, że już nie ma miejsca, ale gdy zacząłem jednak wchodzić z rowerem do środka okazało się że miejsce się znalazło. Co prawda blokowaliśmy trochę drogę do toalety ale jednak dało się jechać. Godne uwagi jest to że podczas startu maszyny do srodka zaćżeły dostawać się spaliny czy inne gazy i w powietrzu zrobiło się szaro. Po jakimś czasie jednak przejaśniało i potoczyliśmy się w stronę Rytla do którego dotarliśmy z ok. 1h opóznienia.
Tego dnia jechaliśmy przez Bory Tucholskie, zobaczyliśmy skrzyżowanie rzek w Fojutowie, zwiedziliśmy dosyć dokładnie Tucholę i zanocowaliśmy na polu namiotowym w Świcie. Był to mój pierwszy nocleg pod namiotem od sierpnia!