Majowe wychodne- z Borów do Torunia
-
DST
109.87km
-
Sprzęt 26''
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zostałem obudzony przez dotkliwe zimno i śpiewające ptaki. Czas chyba sprawić sobie lepszy śpiwór.
Ze Świtu lasami na przeprawę promową do Koronowa. Zaczęło się od powtórki z Czarnej Hańczy kiedy ruszyliśmy szlakiem pieszym wzdłuż Brdy. Jak każda przeprawa, ta też zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Potem zwiedzanie Koronowa. Pierwszy raz widziałem w naszych okolicach (bardzo szeroko pojętych) synagogę. W 1938 r. została ona odkupiona przez towarzystwo gimnastyczne Sokół i dlatego Niemcy jej nie zburzyli podczas okupacji. Niestety nie zobaczyliśmy kirkutu. Ale w drodze na koronowski most kolejki wąskotorowej była fajny widok na klasztor w którego części obecnie znajduje się więzienie. Jazda rowerem po tym moście była niezłym przeżyciem, powoli zaczął wracać lęk wysokości.
Z Koronowa udaliśmy się do Fordonu, przejechaliśmy przez to blokowisko i przeprawiliśmy się mostem przez Wisłę. Most bardzo ciekawy, niestety bez takich łuków jak te z Norwegii. Za to był widok na Stary Fordon- kościół neogotycki i jakoś klasycystyczny/barokowy i na klasztor przerobiony na ...więzienie. Po drugiej stronie Wisły wpadliśmy na 30 kilku km szlak rowerowy do Torunia, który przez większą część prowadził przez kujawskie wioski i pola. Był to prawdziwy wyjazd z lasu.
W Toruniu byliśmy pod wieczór, niestety ominęliśmy Stare Miasto i pojechaliśmy prosto do naszego schroniska, które znajdowało się w Forcie nr VI, jednym z fortów, które otaczają miasto.
Był to chyba mój drugi najlepszy nocleg pod dachem. Schronisko to jedno ze skrzydeł twierdzy, cały poziom pierwszy i poziom niżej dostępny dla turystów. Noclegi w salach koszarowych, piętrowe, skrzypiące prycze. Klimat tam jest. na dodatek byliśmy sami w 3kę w sali przeznaczonej dla 20 kilku osób i mogliśmy rozwaliliśmy się bez problemu z naszymi szpargałami. 110 km na liczniku i 3 specjale zapewniły głęboki sen.